
Bled
Choć Bled leży nieopodal granicy z Austrią i wydawałoby się, że niemal na obrzeżu Słowenii, to jednak można tam łatwo i szybko dojechać z każdego miejsca w tym niewielkim przecież kraju. A Bled jest miejscem, które będąc w Słowenii po prostu należy odwiedzić.
Sama nazwa Bled odnosi się zarówno do jeziora w górach jak i położonego nad nim miasteczka.
Bled — krótka historia
Historia osadnictwa sięga VII w., kiedy to nad jeziorem osiedlili się pierwsi Słowianie. Niedługo potem miała miejsce kolejna fala osadnictwa Słowian w tym rejonie. Na początku XI w. cesarz Henryk II nadał biskupom z Brixen ziemię, a zaraz potem zamek z którego zarządzali oni okolicznymi ziemiami. Panowanie biskupów zakończyło się na początku XIX w., kiedy to tereny przejęło państwo. Tereny te uznawane były za obfitujące w lecznicze źródła — korzystali z nich oczywiście biskupi. A w 1855 r. szwajcarski lekarz Arnold Rikli otworzył nad jeziorem pierwszy nowoczesny jak na ówczesne czasy zakład kąpielowo-leczniczy. Popularność uzdrowiska znacznie wzrosła piętnaście lat później, kiedy do miasta dotarła linia kolei żelaznej.

Bled
Jezioro Bled
Na pierwszy rzut oka uwagę przyciąga niewielkie jezioro Bled (długość 2,12km x szerokość 1,38km) z charakterystyczną wysepką na jej środku. Uroku wysepce dodaje stojący na niej kościółek z dzwonnicą, plebanią i samotnią. Na wyspę można się dostać wypożyczając łódź wiosłową lub razem z kursującymi tam i z powrotem tradycyjnymi łodziami nazywanymi pletna.
Pierwotnie na wyspie znajdowało się świątynia bogini Živy — pogańskiej patronki miłości. Po przyjęciu chrześcijaństwa wybudowano na wyspie kaplicę poświęconą Maryji.
Z wysepką związanych jest wiele lokalnych legend, a najbardziej chyba znaną jest legenda o wdowie Poliksenii. Według legendy na początku XVI w. ziemiami miał zarządzać Hartman Kreigh, który był wymagającym i srogim władcą. Ciemiężony lud skarżył się na niego, aż pewnego dnia Hartman zniknął bez śladu. Wdowa po Hartmanie postanowiła ze zgromadzonego na zamku złota i srebra nakazać odlanie dzwonu, który miał zawisnąć w dzwonnicy na wyspie. W czasie transportu dzwonu na wyspę rozpętała się burza, a łódka wraz z dzwonem zatonęła w jeziorze. Poliksenia opuściła zamek bledzki i wstąpiła w Rzymie do klasztoru, a kiedy jej historia dotarła do papieża, ten ufundował dzwon i kazał wysłać go na wysepkę.
Dzisiaj jezioro — ze względu na bijące na jego dnie gejzery z wodami termalnymi — jest jeziorem o najdłuższym sezonie kąpielowym w Alpach.
Wokół jeziora wiedzie trasa piesza o długości około 6km. Jeśli nie macie ochoty na długi spacer, jezioro można objechać korzystając z izvoščki — odpowiednika polskiej bryczki.

Bled
Zamek biskupów z Brixen
Zamek bledzki według zapisów historycznych jest najstarszym zamkiem w Słowenii. Pierwsze zapisy dotyczące zamku sięgają roku. Został on wybudowany na skale wznoszącej się 130m nad poziom jeziora. Do zamku można dotrzeć idąc krętymi schodami od kąpieliska nad jeziorem lub dojechać — do zamku wiedzie bowiem asfaltowa droga, a u jego bram znajduje się parking.
Mimo iż zamek z dołu wygląda ciekawie i okazale, to po wdrapaniu się na górę (wybraliśmy wersję pieszą dotarcia na wzgórze) byliśmy nieco rozczarowani. Kupiliśmy bilety po €10 od osoby i można powiedzieć że w zamian dostaliśmy ładny widok na jezioro i okolicę. Sam zamek — mimo iż jak wspomniałem już: najstarszy w Słowenii — oferuje zwiedzającym wyremontowane we współczesnym stylu pokoje do których wstawiono kilka gablot ze znaleziskami, a na ścianach powieszono trochę zdjęć i opisów. W każdym razie wnętrza, a raczej ich wystrój, w niczym nie kojarzą się z jego ponad tysiącletnią historią.
Za to widok na jezioro i okolicę zachwyca 🙂 .

Bled
Atrakcje czyli co trzeba wiedzieć i czego należy spróbować
Po pierwsze trzeba popłynąć na wyspę. Można albo wynająć łódkę i samemu powiosłować (koszt: €15 za pierwszą godzinę, €10 za każdą następną) albo wsiąść do pletny (duża łódź pływająca podobnie jak weneckie gondole, koszt €10 od osoby za kurs na tam i z powrotem) i udać się na wyspę razem z grupką. Druga z wersji jest może o tyle gorsza, że pletny kursują nieregularnie i zwykle trzeba czekać aż zbierze się komplet pasażerów. Poza tym na wyspie na spacer i zobaczenie kościółka oraz sąsiadujących z nim zabudowań macie (tylko) pół godziny.
Druga z typowych lokalnych atrakcji to kremne rezine lub kremšnite. Pod tymi nazwami kryją się tradycyjne bledzkie kremówki. Receptura została stworzona kilkadziesiąt lat temu przez mistrza cukierniczego z hotelu Park i stała się słodką, kulinarną wizytówką Bledu. Mnie bardziej smakują polskie kremówki. No ale o gustach się nie dyskutuje, a Wy drodzy czytelnicy będąc w Bledzie po prostu musicie spróbować i ocenić sami 🙂 .