Timișoara — miasto pretendujące do tytułu drugiego co do wielkości miasta w Rumunii, którego największy rozwój przypadł na okres monarchii austro-węgierskiej. Czy warto je odwiedzić? Poniżej postaram się krótko opowiedzieć na to pytanie.
Timișoara — na początek trochę historii
W czasach austro-węgierskich nazwa miasta brzmiała Temesvár, co jak napisałem w tytule oznacza “Twierdza nad Temeszem”. Miasto nie leży jednak bezpośrednio nad rzeką, a jej centrum położone jest około 10km od niej. Z Temeszem centrum miasta łączy przekopany w XIX w. kanał Bega, który stanowił ważny element w systemie transportu wodnego.
Pierwsze wzmianki o Timișoarze pochodzą z 1212 roku. Ówczesna Timișoara została zniszczona w czasie najazdu tureckiego i stosunkowo szybko jak na owe czasy odbudowana. W 1316 r. w mieście rezydował król węgierski Karol I Robert, następnie zamek przeszedł w ręce węgierskiego regenta i wojewody siedmiogrodzkiego Jana Hunyadyego. 20 lipca 1514 r. w mieście został stracony György Dózsa – przywódca powstania chłopskiego na Węgrzech i w Siedmiogrodzie.
W 1552 r., po ponad miesięcznym oblężeniu, miasto bronione przez załogę dowodzoną przez Istvána Losonciego zajęli Turcy i uczynili z niego stolicę paszałyku banackiego. Turków udało się dopiero przepędzić w 1716 r. za sprawą wojsk dowodzonych przez austriackiego księcia Eugeniusza Sabaudzkiego. Miasto wróciło do Rumunii dopiero w 1920 r. po wygranym sporze z Serbią. Jak wspomniałem na wstępie, okres rozkwitu Timișoary przypada na czasy monarchii austro-węgierskiej. W tym okresie Timișoara stała się jednym z pierwszych miast na świecie, w których wprowadzono elektryczne tramwaje oraz elektryczne oświetlenie uliczne.
W bardziej nam współczesnych czasach Timișoara zapisała się na kartach historii w czasie obalenia rządów Nicolae Ceaușescu. 20.12.1989 roku po krwawych zamieszkach została ogłoszona pierwszym wolnym miastem w Rumunii. Powodem wybuchu buntu było przymusowe przesiedlenie węgierskiego pastora ewangelickiego Lászlo Tőkésa zorganizowane przez tajną policję Securitate.
Co warto zobaczyć?
Trudno jest wskazać jednoznacznie miejsca które trzeba odwiedzić będą w tym mieście. Wybierając się na spacer na starówkę, na Piața Victoriei, z pewnością Waszą uwagę zwrócą dwa obiekty na końcach placu: z jednej strony zamyka go Teatr i Opera Narodowa, a na drugim końcu zobaczymy ceglaną świątynię ze strzelistymi wieżyczkami — chyba najbardziej charakterystyczny i rozpoznawalny budynek w Timișoarze. Niech nie zmyli Was architektura — Katedra Trzech Hierarchów wcale nie jest aż tak bardzo stara na jaką na pierwszy rzut oka wygląda — ufundował ją w latach 40-tych XX w. król Michał. Jednak warto wejść do środka, ponieważ architektura, wystrój i ołtarz główny potrafią naprawdę zrobić piorunujące wrażenie. Katedra otwarta jest do późnych godzin i nie ma problemu z jej zwiedzaniem.
Sam Piața Victoriei jest uznawany za centrum miasta — to bardzo duży deptak wzdłuż którego zobaczymy wiele secesyjnych kamienic oraz budynków reprezentujących funkcjonalizm z lat 30-tych XX w. Widok funkcjonalistycznej zabudowy można porównać trochę do socrealistycznego, warszawskiego MDM‑u. Jednak zabudowa przy Piața Victoriei nie ma nic wspólnego z architekturą w centrum naszej stolicy.
Warto pospacerować po okolicznych uliczkach — zapewne bez trudu znajdziecie również w bocznej uliczce str. Mărăşeşti okazałą XIX-wieczną synagogę z dwuwieżową fasadą w neomauretańskim stylu. Naprzeciwko Teatru Narodowego na skwerze znajdziecie wybudowany w XV w., a potem mocno przebudowany zamek Hunyadych.
- Timișoara
- Timișoara
- Timișoara
- Timișoara
- Timișoara
Gdzie zjeść?
Przy Piața Victoriei znajdziemy dużo restauracji i kawiarni czynnych do późnych godzin wieczornych. Ponieważ Timișoara leży na zachodzie Rumunii, niespełna 70km od granicy z Węgrami, było to pierwsze miasto w którym zatrzymaliśmy się w czasie naszej podróży. Udało się nam zarezerwować hotel położony w cichej okolicy i oddalony o jakieś 10 minut spaceru od Piața Victoriei. Pierwszego wieczoru chcieliśmy spróbować kuchni rumuńskiej i jedna z restauracji przy pięknym deptaku nas nie zawiodła. Nota bene muszę się przyznać, że tak ciekawych smaków, dobrego jedzenia przy jednocześnie stosunkowo niskiej cenie za “kolację dla dwojga” nie spotkaliśmy już nigdzie do końca naszej wyprawy. Nasz wybór padł na restaurację Timisoreana (mniej więcej w połowie deptaka, idąc w kierunku katedry po prawej stronie placu) i bez obaw mogę Wam tę knajpkę polecić. Może się zdarzyć, że na stolik przyjdzie Wam poczekać 5 czy nawet 15 minut (panuje tam spory ruch) — ale moim zdaniem warto poczekać 🙂 .