Rumunia “na własną rękę”

Zamek Korwinów w Huneodarze

Zamek Kor­wi­nów w Huneodarze

Rumu­nia — kraj o któ­rym wciąż krą­ży wie­le ste­reo­ty­po­wych, nie­zbyt pochleb­nych opi­nii. Czy war­to tam jechać? Czy jest bez­piecz­nie? Czy będzie­my nara­że­ni na naga­by­wa­nie przez bez­dom­nych i żebra­ków? Czy w Rumu­nii trze­ba uwa­żać na gra­su­ją­ce uli­ca­mi hor­dy bez­dom­nych psów? Dzi­siaj spró­bu­ję oba­lić więk­szość ste­reo­ty­pów i prze­ko­nać Was do odwie­dze­nia tego pięk­ne­go kraju.


Kościół warowny w Cisnădioara

Kościół warow­ny w Cisnădioara

Zasta­na­wia­li­ście się kie­dy­kol­wiek na wyjaz­dem do Rumu­nii? Jeśli tak — pora ruszać w dro­gę i nie odkła­dać podró­ży na póź­niej. Jeśli nie — a dla­cze­go? Jeśli jeste­ście “głod­ni” cie­ka­wych wra­żeń, pięk­nych wido­ków, wspa­nia­łych zabyt­ków, to sądzę że Rumu­nia powin­na poja­wić się na Waszej mapie z miej­sca­mi “muszę tam pojechać”.


Pałac Peleş

Pałac Peleş

Rumunia 2017

W tym roku na nasz “aktyw­ny wyjazd”  — czy­li taki któ­ry pla­nu­je­my i orga­ni­zu­je­my sobie w 100% na wła­sną rękę oraz taki, gdzie zakła­da­my już na wstę­pie, że chce­my jak naj­wię­cej (w ogra­ni­czo­nym nie­ste­ty cza­sie) poznać i zoba­czyć, wybra­li­śmy wła­śnie Rumu­nię. Były jesz­cze dwa inne opcjo­nal­ne kie­run­ki, ale o tym innym razem (nie uprze­dzaj­my fak­tów, bo pew­nie “tam” też poje­dzie­my — tyle że “następ­nym razem”). Spo­ro sły­sze­li­śmy wcze­śniej na temat wspa­nia­łej Tran­syl­wa­nii, więc ten rejon przede wszyst­kim chcie­li­śmy uwzględ­nić w naszych pla­nach. O pla­no­wa­niu za chwi­lę, na razie skup­my się na samym kraju.

Rynek w Sibiu

Rynek w Sibiu

Otóż dzi­siej­sza Rumu­nia niczym nie przy­po­mi­na obie­go­wych ste­reo­ty­pów, a koja­rze­nie jej z bied­nym kra­jem, usi­łu­ją­cym dogo­nić cywi­li­za­cję jest zupeł­nie nie na miej­scu. Dzi­siej­sza Rumu­nia to z pew­no­ścią kraj Unii Euro­pej­skiej “peł­ną gębą”: widać jak się roz­wi­ja, jak budu­je się nowe dro­gi — pod tym wzglę­dem tro­chę przy­po­mi­na Pol­skę z pierw­szej deka­dy XXI wie­ku, kie­dy i u nas widać było spo­ro nowych inwe­sty­cji w trak­cie realizacji.

Rumu­ni są dosyć pozy­tyw­nie nasta­wie­ni do obco­kra­jow­ców i tury­stów i jeśli tyl­ko potrze­bu­jesz pomo­cy — z pew­no­ścią ktoś z uśmie­chem Ci jej udzie­li. Widać, że ten kraj sta­wia na tury­sty­kę i cza­sem nawet moż­na by poku­sić się o stwier­dze­nie, że pod tym wzglę­dem są tro­chę bar­dziej sku­tecz­ni od nas. Ze zna­jo­mo­ścią j. angiel­skie­go bywa róż­nie — cza­sem płyn­ną angielsz­czy­zną zasko­czy Cię czło­wiek któ­re­go w życiu byś o to nie podej­rze­wał, a cza­sem jed­nak do roz­mo­wy pozo­sta­ją jedy­nie ręce i licze­nie na to, że pew­ne gesty są jed­nak wśród homo sapiens uni­wer­sal­ne. Gene­ral­nie nie ma pro­ble­mu żeby się poro­zu­mieć (zakła­dam oczy­wi­ście sytu­ację, że nie zna­cie rumuń­skie­go — bo jest to język raczej mało popularny).

Forteca w Făgăraş

For­te­ca w Făgăraş

Duże i atrak­cyj­ne tury­stycz­nie mia­sta żyją do póź­nych godzin wie­czor­nych a nawet noc­nych i co naj­waż­niej­sze: jest po pro­stu bez­piecz­nie. Nie raz zda­rza­ło nam się wra­cać pie­szo póź­nym wie­czo­rem do hote­lu i nic nie wska­zy­wa­ło na to, że mie­li­by­śmy się cze­go­kol­wiek oba­wiać. Spo­koj­nie moż­na uznać, że histo­rie o licz­nych kra­dzie­żach czy zaczep­kach pod adre­sem tury­stów to raczej moc­no nie­ak­tu­al­ne opo­wie­ści. Oczy­wi­ście pamię­taj­my, że nicze­go wyklu­czyć nie moż­na i że w każ­dym spo­łe­czeń­stwie znaj­dzie­my “mar­gi­nes”. Co do psów — nie spo­tka­li­śmy na swo­jej dro­dze ani jed­ne­go stad­ka wygłod­nia­łych bez­dom­nych psów — więc i ten nie­słusz­ny ste­reo­typ moż­na wło­żyć mię­dzy bajki.

Ruiny opactwa cystersów w Cârța

Ruiny opac­twa cyster­sów w Cârța

Baza noc­le­go­wa jest w zde­cy­do­wa­nej więk­szo­ści przy­pad­ków na pozio­mie euro­pej­skim i potra­fi pozy­tyw­nie zasko­czyć stan­dar­dem a jed­no­cze­śnie cał­kiem przy­zwo­itym pozio­mem cen. Jed­nak ze wzglę­du na fakt, że tury­ści z róż­nych kra­jów coraz bar­dziej doce­nia­ją wypra­wy do Rumu­nii, to noc­leg trze­ba rezer­wo­wać z odpo­wied­nim wyprzedzeniem.

I pamię­taj­cie, że po prze­kro­cze­niu gra­ni­cy węgier­sko-rumuń­skiej prze­sta­wia­my zegar­ki o godzi­nę do przo­du. Więc jeśli nawet na gra­ni­cy nie ma kor­ka (Rumu­nia jest aktu­al­nie kan­dy­da­tem do Stre­fy Schen­gen — obo­wią­zu­je zatem znacz­nie uprosz­czo­na ale jed­nak zaj­mu­ją­ca chwi­lę kon­tro­la gra­nicz­na), to i tak jej poko­na­nie zaj­mie Wam co naj­mniej godzi­nę. Moż­na się pocie­szać, że ta godzi­na nie jest stra­co­na bez­pow­rot­nie — odzy­ska­my ją wra­ca­jąc do domu 🙂 .


Rumuńskie "street food"

Rumuń­skie “stre­et food”

Coś “na ząb”

Co zasta­na­wia­ją­ce: w wie­lu mia­stach trud­no zna­leźć restau­ra­cję z typo­wą rumuń­ską kuch­nią. A Rumu­nia wca­le nie ma się cze­go wsty­dzić, bo kie­dy uda­ło się nam takie knaj­pecz­ki zna­leźć, to trze­ba przy­znać że nie­któ­re sma­ki czy też spo­sób przy­rzą­dze­nia oka­za­ły się dosyć cie­ka­we. Zaska­ku­ją­ca dla nas była nie­sa­mo­wi­ta wręcz ilość restau­ra­cji wło­skich — tak “spod gru­be­go pal­ca” nawet 80% restau­ra­cji to piz­ze­rie i restau­ra­cje z typo­wą kuch­nią wło­ską. Ceny posił­ków oscy­lu­ją na podob­nym pozio­mie jak w Pol­sce. War­to spró­bo­wać rumuń­skich “stre­et-food”, gdzie za kil­ka lei (tzn. kil­ka zło­ty — 1PLN to oko­ło 0,95RON, czy­li pra­wie 1:1) może­my zjeść pie­czo­ne na uli­cy rumuń­skie koła­cze, plac­ki droż­dżo­we sma­żo­ne na głę­bo­kim tłusz­czu z nadzie­niem (a to bywa róż­ne: od kiszo­nej kapu­sty przez ser na sło­no, na słod­ko aż po jabł­ka a’la nasza szar­lot­ka), czy pie­czo­ne pie­ro­gi z cia­sta przy­po­mi­na­ją­ce wło­skie cal­zo­ne (tu wybór tego co w środ­ku bywa jesz­cze większy).


Zamek w Branie

Zamek w Branie

Za kierownicą

W Rumu­nii nie ma jakichś zna­czą­cych róż­nic w zakre­sie ruchu dro­go­we­go. Ogra­ni­cze­nia podob­ne jak w więk­szo­ści innych kra­jów: teren zabu­do­wa­ny 50km/h, nie­za­bu­do­wa­ny 90km/h, a na auto­stra­dach 130km/h. Wszy­scy użyt­kow­ni­cy dróg raczej się tych ogra­ni­czeń trzy­ma­ją — zwłasz­cza jeśli cho­dzi o jaz­dę w tere­nie zabu­do­wa­nym. Na pierw­szy rzut oka uwa­gę zwra­ca­ją dwa fak­ty: pie­szy na pasach — “rzecz świę­ta” i wszyst­kie samo­cho­dy zatrzy­mu­ją się jak na komen­dę aby umoż­li­wić przej­ście przez jezd­nię. Fakt numer dwa, to bar­dzo dyna­micz­ne i agre­syw­ne lokal­ne zwy­cza­je kie­row­ców — zwłasz­cza w górach. Na gór­skich ser­pen­ty­nach i krę­tych dro­gach oka­zu­je się bar­dzo czę­sto, że podwój­na cią­gła i zakaz wyprze­dza­nia na wie­lu kie­row­cach nie robi żad­ne­go wra­że­nia, a wyprze­dza­nie “na trze­cie­go” to dosyć popu­lar­ny spo­sób na szyb­kie poko­ny­wa­nie krę­tych dróg. Dla­te­go jeśli nie lubi­cie adre­na­li­ny za kie­row­ni­cą, odra­dzam jaz­dę na począt­ku więk­szej kolum­ny bo może być odro­bi­nę ner­wo­wo kie­dy nagle ktoś z prze­ciw­ka będzie wyprzedzał 🙂 .

Trasa Transfogaraska

Tra­sa Transfogaraska

Od czerw­ca 2017 wraz ze znie­sie­niem roamin­gu wie­lu ope­ra­to­rów ofe­ru­je rów­nież spo­ry pakiet danych do wyko­rzy­sta­nia poza gra­ni­ca­mi Pol­ski. Zatem korzy­sta­nie np. z nawi­ga­cji Google nie wią­że się z jaki­miś poważ­ny­mi kosz­ta­mi. Jed­nak nale­ży uwa­żać jaką tra­sę wyzna­czy nam Google: może się oka­zać że omi­nie­my kor­ki (a tych bywa cza­sem spo­ro — zwłasz­cza przy dojazadach/wyjazdach z naj­bar­dziej atrak­cyj­nych miejsc), ale tra­sa będzie wio­dła po dro­gach raczej wąt­pli­wej jakości.


Timișoara

Timi­șo­ara

Koszty wyprawy

Wie­le osób z pew­no­ścią zada­je sobie pyta­nie: a ile taka podróż może kosz­to­wać, z jaki­mi kosz­ta­mi nale­ży się liczyć i czy nie lepiej wybrać inny kie­ru­nek? My wybra­li­śmy opcję na śred­nim pozio­mie: spa­li­śmy w hote­lach, a w tra­sę wybra­li­śmy się wła­snym autem. Koszt pali­wa osza­co­wać moż­na sto­sun­ko­wo łatwo: jeśli Wasza tra­sa (podob­nie jak w naszym przy­pad­ku) wynie­sie w sumie oko­ło 3tys. km, to przy zuży­ciu na pozio­mie 8 do 8,5l/100km potrze­bu­je­cie oko­ło 250l pali­wa. Po dro­dze prze­jeż­dża­my przez Sło­wa­cję i Węgry (moż­na oczy­wi­ście ina­czej, np. przez Ser­bię lub Ukra­inę). Naj­tań­sze pali­wo jest wła­śnie w Rumu­nii (ceny podob­ne do naszych), nie­co droż­sze na Węgrzech, a jesz­cze tro­chę dro­żej zapła­ci­my na Sło­wa­cji. Róż­ni­ce cen pomię­dzy wspo­mnia­ny­mi kra­ja­mi nie są jed­nak aż tak duże — od kil­ku do kil­ku­na­stu pro­cent. Wnio­sek z tego taki, że na prze­jaz­dy trze­ba zare­zer­wo­wać oko­ło 1100zł.

Katedra ewangelicka w Sibiu

Kate­dra ewan­ge­lic­ka w Sibiu

Koszt noc­le­gów dla dwóch osób ze śnia­da­nia­mi w naszym przy­pad­ku zamknął się w kwo­cie oko­ło 1750zł. I tu mała uwa­ga: w naszej wypra­wie zało­ży­li­śmy kil­ka miejsc na Sło­wa­cji, a ceny noc­le­gów na Sło­wa­cji są wyż­sze w porów­na­niu do Rumu­nii. Typo­wa “dwój­ka” w hote­lu *** w Rumu­nii to koszt na pozio­mie 140 do 200zł za noc. A rumuń­skie “trzy gwiazd­ki” potra­fią nie­raz pozy­tyw­nie zasko­czyć wypo­sa­że­niem i stan­dar­dem — wie­le z nich mogło­by być uzna­ne w innych kra­jach za cał­kiem przy­zwo­ite hote­le czte­ro­gwiazd­ko­we. I co naj­waż­niej­sze: w żad­nym z hote­li nie moż­na było powie­dzieć nicze­go złe­go jeśli cho­dzi o czy­stość pokoi.

Krót­ko podsumowując:

  1. 11-dnio­wa wypra­wa samo­cho­dem — pali­wo oko­ło 1100zł plus e‑winiety na auto­stra­dy za tro­chę ponad 100zł (Sło­wa­cja — € 14/30dni, Węgry — 2975 HUF/10 dni, Rumu­nia — 13,67 RON/7 dni)
  2. 10 noc­le­gów ze śnia­da­nia­mi w hote­lach *** — oko­ło 1750zł
  3. jedze­nie w knajp­kach to koszt oko­ło 600–700zł

czy­li wypra­wa w przy­zwo­itej wer­sji dla dwóch osób zamy­ka się nam w kwo­cie oko­ło 3500zł. Do tego nale­ży doli­czyć kosz­ty bile­tów na wstęp do atrak­cji któ­re chce­my zoba­czyć. Ceny bile­tów nie są wygó­ro­wa­ne (w porów­na­niu np. z kra­ja­mi Euro­py zachod­niej) i zwy­kle są na pozio­mie od kil­ku do kil­ku­na­stu lei dla oso­by doro­słej. W obiek­tach licz­nie oble­ga­nych przez tury­stów nie­ste­ty ceny będą wyż­sze (np. zamek w Bra­nie, zamek Peles czy zamek w Hune­oda­rze) i bedzie to kwo­ta rzę­du 30 do 60 lei za wstęp dla oso­by doro­słej. Wie­le obiek­tów ofe­ru­je zniż­ki dla dzie­ci, senio­rów oraz posia­da­czy kart “<26”.

Zamek chłopski Râșnovie

Zamek chłop­ski w Râșnovie

Oczy­wi­ście moż­na zmniej­szyć koszt takiej wypra­wy: wer­sja “za mniej­szą kasę” może pole­gać np. na korzy­sta­niu z kem­pin­gów czy kwa­ter pry­wat­nych. Sądzę, że jeśli chce­cie zaosz­czę­dzić i wyka­że­cie się odro­bi­ną spry­tu i cier­pli­wo­ści w wyszu­ka­niu tanich kwa­ter, to cenę noc­le­gów moż­na zbić o kil­ka­set złotych.

Na Tra­sie Trans­fo­ga­ra­skiej w doli­nach opo­dal samej tra­sy roz­bi­tych było spo­ro namio­tów, a cza­sem spo­tkać moż­na było sto­ją­ce wśród zie­le­ni kam­pe­ry czy przy­cze­py. Na pierw­szy rzut oka wyglą­da­ło to raczej na “dzi­kie obo­zo­wi­ska” roz­bi­ja­ne przez oso­by chcą­ce prze­no­co­wać w malow­ni­czym ser­cu Gór Fagaraskich.


Zamek chłopski w Hărman

Zamek chłop­ski w Hărman

Nasz plan

Co bra­li­śmy pod uwa­gę pla­nu­jąc wyjazd? Po pierw­sze nie­ste­ty ogra­ni­czo­ny czas. Plan zakła­dał że tym razem mamy 11 dni na cała wypra­wę. Po dru­gie: chce­my z ogra­ni­czo­nym cza­sie zoba­czyć moż­li­wie dużo, ale nie za wszel­ką cenę — w koń­cu to waka­cje i nie cho­dzi o usta­wie­nie sobie tem­pa jakie czę­sto narzu­ca­ją orga­ni­za­to­rzy wycie­czek objaz­do­wych. Mówiąc w skró­cie ina­czej: dla nas liczy­ła się przede wszyst­kim jakość naszej wypra­wy, a nie ilość miejsc do zoba­cze­nia. No i wresz­cie po trze­cie, ponie­waż jak wspo­mnia­łem trans­port ogar­nia­li­śmy wła­snym autem: roz­sąd­ne dystan­se poko­ny­wa­ne jed­no­ra­zo­wo. Moż­na oczy­wi­ście na raz poko­nać 1000km czy nawet wię­cej, ale naszym zda­niem chy­ba nie o to cho­dzi. I dla­te­go też plan zakła­dał w dro­dze do Rumu­nii oraz w cza­sie powro­tu do domu postój z noc­le­giem na Sło­wa­cji. Przy czym przy tej oka­zji pla­no­wa­li­śmy nasz przy­sta­nek w oko­li­cy atrak­cyj­nych i war­tych obej­rze­nia miejsc czy miej­sco­wo­ści. I tak w dro­dze do Rumu­nii nasz przy­sta­nek zapla­no­wa­li­śmy w oko­li­cach Bań­skiej Szczaw­ni­cy, a w dro­dze powrot­nej w Koszycach.

Cerkiew w Sybinie

Cer­kiew w Sybinie

W samej Rumu­nii naszy­mi cela­mi były: Timi­șo­ara, Sibiu, Bra­șov, Hune­do­ara, Caste­lul Bran, Ceta­tea Poena­rii i oczy­wi­ście słyn­na Trans­făgărășan (Tra­sa Trans­fo­ga­ra­ska). Na liście rezer­wo­wej zna­la­zły się dodat­ko­wo: Hăr­man i Râșnov, któ­re final­nie uda­ło nam się odwie­dzić. Poza tym będąc już na miej­scu naszą listę “w locie” uzu­peł­ni­li­śmy o kolej­ne pozy­cje: Făgăraş oraz Cârța — obie miej­sco­wo­ści były na naszej trasie. 

Cytadela Poenari

Cyta­de­la Poenari

Jadąc przez Tran­syl­wa­nię nie­mal­że co kil­ka kilo­me­trów moż­na zoba­czyć dro­go­wska­zy infor­mu­ją­ce, że bli­żej lub dalej od głów­nej dro­gi znaj­du­ją się kolej­ne twier­dze, ruiny czy zabyt­ki. Nie­ste­ty przez ogra­ni­czo­ny czas nasze­go wyjaz­du nie byli­śmy w sta­nie sku­sić się na znacz­ne roz­sze­rze­nie przy­ję­tej na począt­ku listy miejsc do odwie­dze­nia. Po pro­stu do Rumu­nii trze­ba poje­chać jesz­cze raz :-).

 


 

Otagowano .Dodaj do zakładek Link.